Dzisiaj chciałabym Wam pokazać moje największe osiągnięcie - obrusy wyszywane haftem richelieu.
Ten rodzaj haftu był dla mnie od zawsze najprostszy, szybki w wykonaniu i dosyć efektowny. Oczywiście wszystkiego nauczyła mnie babcia (ta sama od szydełkowego obrusa).
Największy problem jaki mam dotyczy prasowania. Zawsze zostanie jakiś kawałeczek niedopracowany, dlatego dosyć rzadko goszczą na moim stole. Maja rozmiary prześcieradła (bo właściwie bazą było bawełniane prześcieradło).
Niebieski obrus do kuchni - wzór wymyślony przeze mnie - ma być prosto i łatwo w prasowaniu - i narazie zdaje egzamin.
Ten już bardziej elegancki - ale trudny w prasowaniu.
A tutaj jedyna własnoręcznie wykonana serwetka jaką posiadam w domu.
Inne jakoś "rozeszły się" po ludziach.
pozdrawiam serdecznie
Kasia
PS. Pomalutku nadrabiam zaległości na Waszych blogach.
Są cudne , ale tak pracochłonne że ja bym sie tego w życiu nie podjeła
OdpowiedzUsuńWięc tym bardziej gratuluje wtrwałości opłaciło sie bo efekt niesamowity.
Pozdrawiam
Nie haftuję, nie lubię, ale tylko dlatego, ze moja mama haftowała i na siłę chciała nauczyć i mnie
OdpowiedzUsuńMnie bardziej ciągnęło do drutów i szydełka, no i oczywiście do maszyny:) i tak już zostało:) a hafty masz śliczne, mam kilka obrusów i serwetek i rzeczywiście prasowanie tego to koszmar:)
Piękne Kasiu:)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne obrusy! Dla mnie prasowanie czegokolwiek to koszmar, a co dopiero cudeniek takiej wielkości.
OdpowiedzUsuńPiekne. Kiedyś popełniłam sobie bluzkę z tym haftem - koszmar w prasowaniu. Na miękkim podkładzie - żeby uwypuklić haft, czubkiem żelazka, żeby wszędzie dojść... a i tak zawsze coś było nie tak.
OdpowiedzUsuńAle sie napracowałaś! Ale efekty cudne:)
OdpowiedzUsuńpiękne, mnóstwo pracy ale efekt powala :)
OdpowiedzUsuńMogę jedynie podziwiać i wzdychać.... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)