Witajcie serdecznie!
Dzisiaj "chwalę się" bombeczką, której nigdy więcej nie zrobię.
Pokonała mnie ta bestia... ale od początku.
W ubiegłym roku znalazłam w sieci wzór i zdjęcia bardzo ładnej i prostej bombeczki. Lubię takie wzory więc zabrałam się za pracę. Przy drugim rzędzie myślałam, że szlag mnie trafi. Rząd łańcuszków plątał się niemiłosiernie między palcami i szydełkiem. Jakoś dotrwałam - zrobiłam połowę bombki i schowałam...
Tydzień temu zalałam wzór z kawałkiem robótki i postanowiłam bombeczkę dokończyć. Uzbrojona w pokłady cierpliwości przeliczyłam oczka i pomalutku dłubałam.
Przy łączeniu części bombki normalnie zatkało mnie. Części do siebie nijak nie pasowały. Wyjaśnienia są dwa: albo nie potrafię liczyć, albo ta bombka nie jest dla mnie. Oczywiście wybieram wyjaśnienie numer dwa!
Trochę skoda mi było wyrzucić, więc utrwaliłam, uformowałam i trochę zamaskowałam niedoróbki dodatkami..
Efekt końcowy całkiem zadowalający. Dodatki odwracają uwagę od błędów, ale szczerze mówiąc - takie dekoracje to nie moja bajka. Bombeczka wyląduje na szkolnej choince.
Pozdrawiam cieplutko!
Kasia
Efekt końcowy wygląda super, i tak Cię podziwiam za te bombki na balonach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję bardzo!
UsuńAle patrząc na efekt końcowy to warto było. Rozumiem to, ja też miewam takie prace, które kończę z bólem i więcej po nie nie sięgam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam
Usuń