Zbierałam się 2 tygodnie i w końcu udało sie wygospodarować trochę czasu na kulinarne szaleństwo...
Tak, tak - dla mnie to szaleństwo!
Naczytałam się ile właściwości leczniczych posiada zwykły mlecz i mojemu zdumieniu nie było końca.
Ale nazwa - mniszek lekarski - do czegoś zobowiązuje!
Do przygotowania mikstury wykorzystałam informacje zamieszczone na blogach:
matka tylko jedna i sowiarnia.
Ponadto Ania i Hubert przygotowali śliczne etykietki na słoiki, czy butelki z syropem - i można skorzystać z ich wzorów.
Przepis:
- ok. 1 kg główek mniszka lekarskiego
- sok z 2 cytryn
- 1 kg cukru
- ok. 1 litr wody
Kwiaty przepłukać (nawet kilka razy, aby wszystkie robaczki wyprowadziły się), gotować przez ok 20 -25 minut, odstawić na dobę. Potem odcisnąć kwiaty od płynu, dodać cukier i sok z cytryny - gotować około 1,5 godz - aby zredukować objętość płynu.
Zamin pokażę Wam zdjęcia, jeszcze wtrącam swoje 5 groszy:
- Podczas gotowania jest nieprzyjemny zapach - podobny do trawy.
- Kolor mikstury - bylejaki - taki pomyjowy - brązowo-oliwkowy.
- Kwiaty odciskałam w foliowych rękawiczkach (do malowania włosów), a potem przelałam płyn przez bardzo gęste sitko.
- Dopiero po kilku minutach gotowania z cukrem i cytryną zmiania sie kolor na herbaciany i syrop nabiera smaku. Proponuję wcześniej nie próbować miksturki, bo jest poprostu ochydna!
Kwiaty umyte (nie odciskamy wody)
Gotowanie - przykrego zapachu pochłaniacz nie nadążał wyganiać...
Drugi dzień - oddzielony płyn, dodany cukier - stąd ta piana...
Gotowy syrop - 1 butelka 400 ml, dwie po 200 ml słoiczek po koncentacie pomidorowym - oto cały urobek.
Ciekawe, jak namówię domowników do wykorzystania tego syropu....
Dzieci zapewne pomyślą, że matka zwariowała...
pozdrawiam serdecznie
Kasia
Ja już mam pochowane słoiczki, ale pracowałam z przepisem na dwa litry wody - ciekawe co tego wyszło, bo nie próbowałam ;)
OdpowiedzUsuńO Już czytałam przepis w Sowiarni , gotowy wygląda całkiem smakowicie i myśle że i tak smakuję. Myslę, że domownicy wcale nie muszą wiedziec z czego powstał ten miodek :-)
OdpowiedzUsuńDzieki Kasiu za praktyczne rady.
Pozdrawiam
Widzę, że mniszkowe szaleństwo się rozprzestrzenia - i bardzo dobrze :) Mnie też zaskoczył ten syrop, do tej pory wyjedliśmy już jeden słoiczek ;)
OdpowiedzUsuńW razie czego po weekendzie zapraszam po przepis na konfiturę z mniszka, to jest dopiero niecodzienna rzecz... etykietki też będą :)
Ja jestem wielką fanką takiego syropu i robię go nałogowo już kilka lat :) Schodzi u mnie błyskawicznie. Ja stosuję do sosów, marynat.... golonka z takim dodatkiem - pycha ;)
OdpowiedzUsuńPrzepis odziedziczyłam 30 lat temu po babci... tyle że teraz jest wygodniej bo cytryny są dostępne, a wtedy z tym był problem. Trzeba było kwaskiem cytrynowym zakwaszać :/
Dwie miałabym uwagi: ja nie płuczę kwiatów.... przecież kolor syropu jest po tym pyłku, to samo właściwości lecznicze, a jak go wypłuczemy to już pyłku nie będzie :(. Trzeba po prostu każdy kwiatuszek dokładnie przejrzeć i "wydłubać" nieproszonych gości ;) Dlatego jest to tak pracowite.
I druga uwaga: syropy tego typu należy przechowywać w ciemnym miejscu w ciemnych butelkach.
Bardzo dziekuję za rady! Madrego dobrze posłuchać! (poczytać!).
Usuń