Witajcie Kochani z bliska i z daleka!
Dni coraz dłuższe, pogoda nie pozwala na prace ogrodowe więc się wzięłam!
Po wielu latach zachciało mi się uszyć "coś do ubrania".
Bo musicie wiedzieć, że w zamierzchłej przeszłości szyłam sporo ubrań- dla siebie i dla dzieci.
Spodnie na kant, żakiety, bluzki, spódnice... nie miały przede mną tajemnic. No - może miały, ale wybierałam wykroje na miarę krawcowej - samouka.
Przejrzałam zapasy materiałów, przewertowałam Burdy (cały karton) w poszukiwaniu wykrojów i do dzieła.
Oj zeszło mi...czułam się, jakbym pierwszy raz miała usiąść do maszyny.
I tak z wielkimi "bólami" uszyłam bluzkę - tunikę ze ślicznej zamszowej i dosyć cienkiej ekoskórki w kolorze cegły i czekolady.
Myślałam, ze już nie umiem tak szyć. Każdą czynność wykonywałam strasznie długo, ale jakoś się udało i po 3 dniach jest!
Wzór - prościutki - "zdjęty z ulubionej, lecz zużytej bluzki.
Materiał okazał się "wredny" do szycia.
Większość podłożeń wykonałam przy użyciu termotaśmy klejącej - nie widać szwów.
Oczywiście muszę jeszcze dopracować szwy, tzn. porządnie przeprasować i będzie gotowa do wyjścia w towarzystwie wąskich cygaretek.
A Wam jak się podoba?
pozdrawiam
Kasia