piątek, 27 maja 2016

Moja kuchnia... wcale nie biała

Witajcie Kochani!!!
Dziękuję, że nadal do mnie zaglądacie.
Ostatnio miałam bardzo pracowity okres. Kto przetrwał wielką kontrolę w pracy ten wie, o czym piszę... ale już po wszystkim - wracam do Was.

 Postanowiłam pokazać Wam swoją kuchnio-jadalnię, która NIE JEST BIAŁA!
Nie jest biała i w ogóle niewystylizowana do zdjęć.

Dzisiejszy post jest trochę przekorny, ponieważ od co najmniej dwóch lat - gdy podczytuję rożne wnętrzarskie blogi, nie trafiłam na kuchnię nie białą.
A przecież wiele z nas ma takie zwyczajne wnętrze - nie białe, bez ciętych kwiatów w wazonach, bez kubeczków w kwiatki, bez pastelowych kolorów. Większość sprzętów  (i kuchennych rupieci) mamy pochowane, bo komu chce się to na okrągło sprzątać.
Kuchnie, które lubimy, dobrze się w nich czujemy i wcale nie potrzebne nam białe, modne wnętrze.

ALE, ABY NIE BYŁO NIEŚCISŁOŚCI - 
UWIELBIAM OGLĄDAĆ WASZE BIAŁE KUCHNIE I ZAWSZE SIĘ NIMI ZACHWYCAM. ZAWSZE ZNAJDĘ  CIEKAWY SZCZEGÓŁ DLA SIEBIE.





Oczywiście  miałam pomysł na "wybielenie" mojej kuchni, ale ocknęłam się i stwierdziłam, że szkoda mi drewnianych - bukowych szafek i dębowego stołu...

A Wy - jak mieszkacie?
 Pokażcie swoje nie białe wnętrza - przecież jesteśmy w "większości"

Pozdrawiam serdecznie i czekam "na gromy z jasnego nieba"
Kasia

piątek, 13 maja 2016

Różowy kotek i podusia...

Witajcie Kochani!!!
Dzisiaj pochwale się nowymi uszytkami. 
Przygotowałam je dla półtorarocznej dziewczynki - siostry tegorocznego komunisty.
Praca przyjemna, dosyć szybka i nie wymagała szczególnych umiejętności krawieckich,a oko cieszy...
Materiał to gruba bawełna - pozostałość obciętych nogawek spodni.
Podobne kotki widziałam wiele razy na blogu Danusi, ale wykrój kotka znalazłam TU

Kot klamkowiec i podusia - wszystko oczywiście w jedynym słusznym - dziewczyńskim kolorze!







Nadal dzielnie uwalniam tkaniny (a raczej resztki nagromadzonych zapasów).

 I zgłaszam moje uszytki do wyzwania:


Pozdrawiam serdecznie 

Kasia

niedziela, 8 maja 2016

Ogrodowo, podwórkowo...

Witajcie!
W końcu u mnie też jest ciepło. Właściwie szału nie ma, ale nie narzekam.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad nazywaniem kawałka ziemi, bo do ogrodu mi daleko..., a podwórko, no cóż... tak zbyt pospolicie.
Jakby to "coś" nie nazywać, to pracy od cholery i jeszcze więcej.
Po raz kolejny ograniczam kwiaty jednoroczne - doniczkowe. Po prostu nie chce mi się latać z konewką dwa razy dziennie.
Więc pozostaje przy pięknej nazwie - ogród leśny i naturalny (hahaha).




W białym domku sezon letni został już rozpoczęty. 
Jednak koszenie trawy jest wielkim wyczynem sprawnościowym.
 Tak niewiele trzeba, aby cała posesja wyglądała schludnie.
Lada dzień obok huśtawki pojawi się piaskownica dla najmłodszych gości.



Na naszym zboczu zamieszkały nornice i zniszczyły część trawnika. 
Trawę dosiałam kilka dni temu, ale jest zbyt sucho na kiełkowanie.


W doniczkach zamieszkały  bratki - wytrzymałe i niewymagające.



A tutaj: mój zbiór - kwiatki mniszka lekarskiego (już ugotowane czekają do jutra na dalsza obróbkę) oraz pędy sosny - nastawione  na syrop - podobno rewelacyjny jest na kaszel i przeziębienie.
Zobaczymy co z tego wyjdzie...



 pozdrawiam serdecznie
Kasia

wtorek, 3 maja 2016

Kawałek do kawałka i ... są poduszki...

Witajcie serdecznie!
Na Waszych blogach wiosna się rozgościła, a u mnie... no cóż - dopiero dzisiaj jest względnie ciepło i słonecznie (nie trzeba nosić kurtek - polar wystarczy).

Dalej z uporem maniaka próbuję "wyszyć" skrawki materiałów. 
Pewnie robię się nudna, ale znowu powstały poduszki. Lubię  mieć cały arsenał poszewek na zmianę.





pozdrawiam serdecznie
Kasia